środa, 23 sierpnia 2017

Ubranka dla Jeża SZ. - czyli czego się nie robi, żeby ratować psa Kubusia :) POSZŁY W ŚWIAT

W życiu nic nie dzieje się przypadkiem. Po prostu wierzę w przeznaczenie. Niespodziewanie na ulicy poznajesz dwoje nieznajomych dotąd ludzi, którzy  złożą u ciebie najdziwniejsze w życiu zamówienie rękodzielnicze. To jest możliwe TYLKO NA ŻOLIBORZU :) 
A było tak.  Państwa P. spotkałam na rogu ulicy Suzina; gdy ubierałam w "czapeczki" uliczne słupki. Okazało się, że Państwo P, mają ulubionego jeżyka, pluszową maskotkę rodem z krakowskiej dzielnicy żydowskiej. Jeż Sz. zabierany jest  przez Państwa w dalekie podróże, do opery, na spacery. Choć ma już kilka lat nie dorobił się porządnej garderoby, a rasta-czapeczka z dredami, którą sobie przywiózł z Jamajki, niezbyt mu pasuje. A któż może zrobić ubranko dla malusieńkiego jeżyka? No tylko ciocia Beatka !

Najpierw było spotkanie "do miary", omówienie poszczególnych części garderoby, ustalenie fasonów i kolorystyki. Trzy czapeczki, pelerynka i kombinezon do spania. 

Równie ważne było  także ustalenie tego, na jaki cel Państwo P. przekażą należne mi za wykonaną pracę dziewiarską honorarium oraz w jakiej ono będzie wysokości.  Wspólnie postanowiliśmy, że będzie to wsparcie na pokrycie kosztów leczenia psa Kubusia, bezdomniaka potrąconego przez samochód. Tego Kubusia, dla którego urządziłam kiermasz rękodzieła w Wildze.

Nie jestem mocna w biznesowych negocjacjach, ale  TADAM !!!! CENA ZA ZLECENIE WPŁACONA NA RZECZ KUBUSIA WYNOSI...... 250ZŁ !!!!

A teraz poznajcie Jeża SZ. i zobaczcie co dla niego wyszydełkowałam, uszyłam i wyhaftowałam :) 

P.S. 
Kochany Kubusiu, to nie było łatwe zlecenie, ale pomagam Ci z radością :D

Do zdjęć w domu wykorzystałam kacze modele zastępcze.



















Z własnej inicjatywy zrobiłam jeszcze jeżykowi posłanko, kocyk i torebkę podróżną :)











A tak oto w swoich nowych strojach prezentuje się Jeżyk SZ. Spotkanie w "Tęczy od kuchni" opodal rogu ulicy Suzina, tam gdzie zetknął nas dobry los :)






DZIĘKUJE W IMIENIU KUBUSIA :)

P.S.

Nazajutrz kolejna niespodzianka :) Państwo P. dodali do "rachunku" kolejne 150 zł, za rzeczy, które zrobiłam dodatkowo dla Jeża Sz., bez wcześniejszych uzgodnień, czyli za posłanko, kocyk i torbę podróżną. Podobno Jeżyk cały wieczór nudził Państwa, żeby jeszcze wsparli naszego biedaka psa Kubusia za extra dodatki. Jeżyk rano był w dobrym humorze, bo tej nocy wyspał się jak  nigdy dotąd, a w dodatku już czuje się jak gwiazda internetu :D

A ja się cieszę niepomiernie, bo honorarium za moje rękodzieło urosło do
400 złotych!!! i oczywiście w całości zasiliło konto Kubusia, pomniejszając jego dług w lecznicy weterynaryjnej.

Ludzie są dobrzy, świat jest piękny, a ja jestem szczęśliwa :)))

Jeżyk królem życia :)

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Mieszkanie jak malowanie -szydełkowe wariacje w pokoju dziennym

Stare, przedwojenne mieszkanie wydaje mi się wręcz przeznaczone do odrestaurowywania, picowania, łatania, malowania, ogacania, obszywania i tapicerowania. Tak właśnie potraktowałam to mieszkanie na starym Żoliborzu, które przez wiele miesięcy szykowałam na wynajem. W końcu sami tu z mężem zamieszkaliśmy, bo strasznie było żal wynająć na zatracenie ;-/

Prawie wszystkie meble (lata 60-te) odmalowałam, choćby częściowo. Zrobiłam abażury do lamp stojących, wymalowałam doniczki, obrazki, powiesiłam włóczkowe pompony. Obszydełkowałam sofkę z IKEA i wyposażyłam ją w wiele poduszek, bo uwielbiam sie mościć miękko. Szafę i szafkę pod TV wykleiłam kolorowa folią. Ubrałam też we włóczki stołki. Te dwa czarne to oryginalny Wołkowski ! Zdecydowałam się na szarości , tu przełamane wielobarwnymi plamami w zieleniach i niebieskościach. Jest wesoło :)






 








.





Abażury w sweterkach - POSZŁO W ŚWIAT

Dałam drugie, wełniane życie starym prostym abażurom, a właściwie kloszom do lamp wiszących. Wykorzystałam sfilcowany szary sweter i trochę włóczek Zrobione na zamówienie do młyna Beaty K :)

  









Kiedyś szydełkowałam z najlepszą suczką na świecie. Bardzo mi jej brakuje :***